Lata wileńskie w życiu naszym były okresem o szczególnej wymowie, pełnym różnorodnych przeżyć, tak innym od wcześniejszych i późniejszych lat w Warszawie — też ciekawych i szczęśliwych. Pokochaliśmy Wilno z Górq Zamkowq i Trzykrzyskq, z Wiliq i Wilejkq, Katedrą i uniwersyteckimi dziedzińcami, z "celq Konrada", teatrem na Pohulance i cukiernią Rudnickiego. Mieliśmy pełno przyjaciół, byliśmy wszyscy sobie życzliwi. Ciągle się działo coś nowego.Przede mną otworzyło się szerokie pole działania na wielkich terytoriach dwóch województw, i to nie tylko w zakresie ochrony zabytków, ale w wielu dziedzinach kultury. Miałem serdeczne poparcie inteligencji napływowej, ale też "tutejszych". Po wyjeździe do Warszawy zachowaliśmy oboje na całe życie przywiązanie do Wilna, stało się dla nas obok Warszawy też — "naszym miastem".